Uwielbiam odświeżać stare tematy. Bo bardzo często nie są wcale głupie.
Kabarety? Są naprawdę różne. Nie wypowiem się na temat tych starszych (pod Egidą, Starszych Panów), gdyż to po prostu nie moje czasy, nigdy ich nie oglądałem, może kiedy wreszcie po nie sięgnę - wyedytuję ten post. Chociaż nienawidzę piosenek kabaretowych, a w twórczości np. Starszych Panów jest ich wprost mnóstwo.
Ale, ale - przejdźmy do meritum. Kabarety współczesne.
Moje ogólne zdanie na temat współczesnego kabaretu jest cokolwiek niepochlebne. Bo o ile kabarety jeszcze sprzed kilku lat prezentowały i nadal prezentują jakiś tam intelektualny (wyższy lub niższy) poziom dowcipu, to kabarety, które wysypały się ostatnio jako "młodzieżowe" i "nowe" - są kabaretami do wyrzygu podobnymi i o podobnym, mizernym poziomie humoru, śmiejącymi się z rzeczy, które nie bawią, nie są subtelne w swoim humorze, nie uczą "oglądacza" ironii, którą świetnie operują "stare" kabarety, nie odbijają w krzywym zwierciadle rzeczywistości lub nawet (jak specyficzny kabaret ÂŁowcy. B) nie tworzą własnej, chorej, ale ciekawej rzeczywistości, co powinno być kwintesencją działania kabaretu, lecz tworzą w swoich przedstawieniach z założenia krzywe, nieporadnie klejone z różnych dziwnych elementów zwierciadło, w którym nie odbija się nic. Humorowi tych "nowych" kabaretów odpowiada śmiech typu lepperowskiego.
Ale dosyć. Które kabarety lubię?
ÂŁowcy B.
Kabaret Moralnego Niepokoju (absolutny zwycięzca w ironii i w "krzywym zwierciadle", a Tygodnik Moralnego Niepokoju - był mistrzostwem)
Grupa Mozarta
Hrabi
(Praktycznie) jednoosobowe:
Grzesiek Halama (prócz głupiej serii o Panu Józku)
Jerzy Kryszak (c'est genial!)
Piotr Bałtroczyk
A ze "zbiorku" wszystkiego po trochu - to okazał się być najlepszą rzeczą ostatnich lat kabaret (?) Spadkobiercy.