- 76 lat temu Isentor poprowadził ekspedycję na planete draconów, kawałek skały na który udali się po oddaniu wampirom Numenoru, dziś znanego jako Valfden. Draconi ledwo dawali sobie z rasą najeźdzców z jeszcze innego świata. Z naszą pomocą ich odparli. Rasa ta przybyła do wymiaru Draconów jakieś 500 lat temu zakłócając równowagę planety. Najeźdźcy zniszczyli większość z dracońskich miast, zamienili większość terenów w jałowe pustkowia a ocalałych zmienili w bezinteresownie posłuszne im istoty, nazwalibyśmy je demonami. Elish Ehru, przywódca Draconów stawiających opór najeźdźcy, twierdzi, że przybysze - bo tak ich nazywają Draconi, wędrują od wymiaru do wymiaru niszcząc napotkane krainy poprzez doszczętne wyssanie z nich energii. Wiadome jest, że podbijały krainy zamieszkałe przez takie rasy jak Xilo i Flayer. Wszyscy żyli potem długo i szczęśliwie. W zasadzie o tym zapomniano. Draconi tym bardziej, bo dali się podejść jak dzieci i nie lubią jak im się wytyka błędy. Dwa lata później, asteroida niszczy pół kontynentu i nasze pierwotne ziemie, nazywane Marant. Musimy zmienić nazwe... Przypadek? Niby tak. Zwłaszcza że Isentor popełnił błąd i próbował ją wysadzić 50 tonowym magicznym kryształem. A wystarczyło ją "odepchnąć". To są podstawy astronomii kurwa mać. No ale czym był ten kosmiczny kamyk? Uznano słusznie że to fragment trzeciego księżyca Marantu, zniszczonego w trakcie I Wielkiej Wojny. Tylko co, raptem po 50 tysiącach lat orbity się przecięły i bum? Na każdej innej planecie jaką odwiedziłem z Isentorem jako adept w Triumwiracie, a potem sam, powiedziałbym że tak. Ale to Marant, planeta o jądrze z czystej magii, zachłannych bogach, i "demonach" które chcą władzy. Zaintrygowało mnie to, no więc policzyłem, zobaczyłem. Popytałem draconów, a nawet byłem wśród gwiazd. No i wyszło mi z obliczeń że nie ma opcji by to nas trafiło akurat wtedy. Tego feralnego dnia powinniśmy podziwiać kometę sunącą po niebie, ktoś zmienił trajektorię. A czytając relacje z pierwszych wypraw na Ignis Terra, przed pojawieniem się tam sił demonów... no kropka w kropkę jak opisy wypaczonego świata draconów. Wszechświat jest wielki, 76 lat temu wkurwiliśmy coś czego boją się nawet demony z Otchłani. Czeka nas wojna. Na skalę niepojętą dla wielu. Kiedy? To jest najgorsze, nie wiem. Jutro, dziesięć, sto, sto tysięcy lat? A może w ogóle? Wolałem jednak ostrzec i przygotować świat, nie przypuszczałem tylko że po śmierci Wielkiej kapłanki Ghuruk Erteler Rodtalash jej następca zdobędzie te informacje. Musiał ją zabić zatem. A my? My musimy szkolić żołnierzy, magów, kapitanów. A przede wszystkim odzyskać Ignis Terra, w dupie mam kto je zajmie. Istotne jest cofnięcie zmian środowiskowych. Przybysze źle znoszą "nasze" powietrze. Tak więc... na razie udajemy że mamy tylko problem z Ghuruk.