Rozmowy trwały w najlepsze nawet biesiada, bo niektórych członków załogi poniósł miejscowy alkohol. Nawet Nawaarowi zdarzyło się wypić więcej niż zazwyczaj, ale dlatego, że po prostu wypadało spróbować miejscowych specjałów, żeby nie wyjść na niekulturalnego. Ciemnoskóry nie komentował sprawy jeńców, bo on jasno dał do zrozumienia na okręcie, że najchętniej by ich powiesił i tutaj mógłby, popierać czarnego dracona. Czas mijał nieubłaganie i tylko nagłe, wejście Melkiora zabiło mu ćwieka. Elf wyglądał na nieźle wystraszonego albo raczej przejętego, tylko czym? Kruk chciał zapytać, ale to raczej z ciekawości niżeli troski, ale elf czmychnął na okręt. Mauren wstał od stołu, żeby również udać się na okręt wcześniej pożegnał się z wodzem.
- Do zobaczenia przyjaciele, oby wam się wiodło a wasze topory, złamały wiele tarcz.
Skłonił się jeszcze, żeby dać wyraz swoim słowom i lekkim krokiem, opuścić chatę i w końcu dotrzeć na okręt. W sumie żałował, że nie widział świętych ziem, o których mówił Ashog oraz tego, że nie mógł zobaczyć i wysłuchać szamana na własne oczy i uszy, ale mówi się trudno.