Imago tak czy siak osiągnął swój zamiar. Plecenie bzdur dało wampirowi dość czasu aby skrócić dystans do strażnika.
- Trzeba było udawać idiotę - mruknął.
Natychmiast dobył katany jednym, płynnym ruchem, który był zarazem pierwszym atakiem - cięciem znad głowy, wycelowanym w bark strażnika. Miecz strażnika powędrował od razu do obrony, osłaniając właściciela poziomym blokiem. Stal obiła się o srebro, metale zazgrzytały. Imago skrzywił się, widząc z czego wykonana jest broń strażnika. Musiał skończyć walkę szybko, jak najszybciej, by nie dać strażnikowi czasu na wszczęcie alarmu, bądź zranienie go. Wampir wykonał ruch arcy-nieczysty. Kopnął przeciwnika kolanem w krocze. Siła uderzenia była tak duża, że strażnik zgiął się w pół i jęknął cicho. Imago wykonał zaś tuż po tym zamach i rękojeścią katany uderzył w okrytą hełmem głowę przeciwnika. Siła ciosu zwaliła gwardzistę na ziemię, gdzie Imago docisnął go do ziemi i dla pewności zdzielił kilka razy, aż ten straci przytomność.
Imago podniósł się znad ogłuszonego strażnika. Popatrzył w stronę Muhmeda. Skinął głową na maurena.
- Pilnuj go. Ja się zajmę resztą - rzekł po czy schował broń na swe miejsce. Wyjął nóż i zaczął dziurawić zapełnione alkoholem beczki, tak, aby ten wylewał się z nich. Jednocześnie lał też alkohol do wiaderka, skąd wylewał je na beczki. Po krótkim czasie piwniczka i beczki były solidnie oblane alkoholem. Imago schował nóż i dobył runy. Pozostało tylko wycofać się do wejścia i użyć magii zamkniętej w kamieniu.
- Zabierz go stąd - mruknął.