Dragosani sprawnie pozbawił dzika skóry, odcinając ją ostrym sztyletem od ciała. Trochę to zajęło. Nie był to proces, który należy popędzać, nawet dla osoby doświadczonej. Jeden zły ruch mógł zniszczyć skórę. Za to wiele ruchów precyzyjnych mogło sprawić, że skóra stawała się świetnym trofeum. W końcu wampir pozbawił dzika skóry. Usunięcie kłów było w sumie formalnością. Odłożył je na bok.
- Nie wiem jak się tym podzielicie i niezbyt nie to obchodzi, ale możecie to sobie wziąć. Teraz pora na mięso i krew! - I znów zabrał się do pracy. Najpierw upuścił nieco krwi do opróżnionego wcześniej przez Imago flakonu. Krew dzika do najlepszych nie należała, ale lepsze to niż nic. Na koniec zabrał się za mięso. Odciął kilka kawałków, które wydawały mu się najlepsze. Z jedzeniem śmiertelników miał kontakt, jednak sporadyczny. Nie mogło ono mu zastąpić krwi. Ale swoje wiedział.
- No to pora rozpalić ogień - powiedział i nakazał Imago, aby ten ułożył zebrane drewno w coś, co nadawałoby się na proste ognisko. Mógł do tego użyć runy albo magii demonicznej. Jego pioruny mogły podpalić suche drewno. Ale uznał, żę to byłaby lekka przesada. Dlatego użył normalnego krzesiwa. Rozbłysk iskier i chwilę później ognia, rozjaśnił najbliższą okolicę. Przyzwyczajone już do ciemności oczy musiały przywyknąć do światła.
- Ale jedzenie sobie zrobić musisz już sam - powiedział do Samira i zasiadł na swoim pniaku.
Pozyskuję:
- 0,3 litra krwi dzika
- 2m2 skóry dzika
- 2 kły dzika