Z początku Watu słyszał jedynie strzępki rozmów. Pobliscy ludzie najwyraźniej spięli się obecnością nowej, nieznanej im osoby, zaś tych siedzących w oddali nie mógł słyszeć dokładnie.
- Jeśli myślisz że... - mówił posiadacz głębokiego głosu męskiego.
- Inni nie powinni wiedzieć - słyszał Watu głos kobiecy, zaskakująco niski.
Siedząc tak i popijając piwo młody złodziej stopniowo wtapiał się w tłum. Tubylcy po dłuższym czasie przestali na niego zwracać uwagę, ci podejrzliwsi lub paranoidalni stwierdzili najwyraźniej, że nie jest szpiegiem lub decydentem, pozostali zaś stopniowo patrzyli na samotną figurę przy barze jak na stały dziś element otoczenia. I tak tez, etapami, Watu mógł podsłuchiwać te ciekawsze rozmowy.
- Bury Zenek podobno padł na arenie. Zabity przez jakiegoś krasnala... - mówił jeden z oprychów - Skurwiel wisiał mi sporo pieniędzy, jak to teraz niby odzyskam?
- Pójdziemy tam potem, znam drogę, może uda się odzyskać coś od orków... Rozsądni są, przemytnicy jebani, może sie dogadamy...
- No nie mogę uwierzyć że dałam dupy temu jebanemu złodziejowi! - perorowała jakas niewiasta podniesionym tonem głosu - Wyobraź sobie że spotykaliśmy się przez wiele dni, widziałam nawet jak mieszka, wcale ładnie, a jak spędziliśmy u mnie noc to parszywiec mnie okradł! Oby mu chuj zgnił!
- A jak się ten gnój nazywał? Opowiem dziewczynom by na niego uważały, to na pewno w końcu go spotka na co zasłużył - odpowiedziała jej inna.
- Coś na F... Chyba.