Torstein także pojechał z kompanią, w celu, który obrał im mag. Sprawa rysowała się jasno. Pojechać, wpierdolić, wziąć jeńców. Dracon-wiking miał schować się i czekać, aż jego odsiecz będzie potrzebna. Nie miał zamiaru sprzeciwiać się, zwłaszcza, że mag mógł okazać się bardzo pomocny wojom. Albo też bogaty. Cholera go wie.
– Cześc, Egbercik – pozdrowił szeregowca, z którym niedawno walczył w Łęcinie.