Gascaden słysząc warkot dobył topora i srebrny młot, a na ramie założył puklerz, by w razie czego się obronić przed tym czymś, bo na pewno nie było to nic przyjaznego. Okazał się to człowiek, tylko nie zachowywał się zbyt normalnie, nawet jak na bandytę. Widocznie był zdziczałym zwierzęciem, bo człowiekiem tego nazwać nie można. To, co odróżnia człowieka od zwierzęcia jest rozum, a ci ludzie tego rozumu nie mieli. Jaszczuroczłek szybko złączył fakty i wcale to nie byli wściekli, ksenofobiczni wieśniacy, którzy powiesili kobietę, bo podejrzewali ją o bycie wampirem. Nie były to też wampiry, na których polują, a te zdziczałe potwory, które w tym momencie wypadły z lasu myśląc, że poradzą sobie z dwoma rycerzami Bractwa tak samo łatwo jak z tymi bezbronnymi ludźmi. Jaszczur czuł jak burzy się w nim krew, adrenalina uderza do mózgu, a furia i chęć zemsty przejmują kontrolę. Gascaden syknął charakterystycznie dla jaszczurów i biegiem ruszył w całą dziesiątkę przeciwników nie dbając o to, czy nie dostanie zaraz strzałą od jednego z łuczników. Mimo wszystko było to bardzo mało prawdopodobne, to zwykli dzikusi. Dla bezpieczeństwa jaszczur zakrył się za puklerzem i ruszył szarżą. Chwilę później z impetem wparował w jednego z wrogów trzymającego miecz, zwalając go momentalnie na ziemię. W jednym momencie znalazł się wśród dziesięciu oponentów. Jaszczuroczłek w furii sieknął w pobliskiego dzikusa po gardle, a krew chlusnęła plamiąc pysk rycerza Bractwa, a bandyta krztusząc się własną krwią padł na ziemię. Gascaden szybko się obrócił by osłonić się puklerzem przed toporem kolejnego napastnika, jednocześnie uderzając ogonem w głowę podnoszącego się dzikusa. Uderzenie zwaliło go z nóg pozbawiając go przytomności. Dzikus z toporem wciąż atakował znad głowy próbując przebić się przez puklerz. Jaszczur skryty za tarczą rąbnął toporem w brzuch przeciwnika rozrywając go na strzępy, pozwalając wnętrznościom wydostać się na zewnątrz. Dzikus zawył z bólu i puścił broń by zatrzymać krwawienie. Gascaden rąbnął go z łokcia w twarz, głowa wroga odleciała do tyłu, a jaszczur wbił topór w łeb pozbawiając życia kolejnego zbrodniarza. Trup szybko odchylił się do tyłu i jaszczuroczłek nie był w stanie wyciągnąć broni, więc został mu tylko srebrny młot. Na rycerza wciąż nacierało siedmiu dzikusów. Jaszczur zasłonił jeden atak puklerzem, drugi sparował młotem, od trzeciego się uchylił wbijając paszczę w bok kolejnego dzikusa szarpiąc energicznie na boki odrywając kawałek mięsa jednocześnie wprowadzając śmiertelne toksyny do krwiobiegu oponenta. Dzikus ryknął z bólu i upadł na ziemie trzymając się za ranę. Gascaden wypluł mięso i wyskoczył do góry trafiając kolejnego napastnika puklerzem w żuchwę najprawdopodobniej ją łamiąc, a następnie poprawił młotem. Ciężka kupa srebra opadła na twarz dzikusa miażdżąc ją kompletnie. Jaszczuroczłek momentalnie minął spadając na ziemie ciało i ruszył biegiem do stojących z boku łuczników cały we krwi rycząc wściekle na dzikusów. Pierwszy przeciwnik nawet nie zdążył mrugnąć, a co dopiero wyciągnąć topór, gdy młot zimnokrwistego spotkał się z brzuchem dzikusa składając go wpół, Gascaden szybko uderzył ponownie, tym razem w plecy łamiąc kręgosłup i przerywając rdzeń kręgowy. Jaszczuroczłek kopnął trupa, by odleciał na bok i wparował w kolejnego zdziczałego człowieka uderzając młotem w jego kolano. Kości bez problemu huknęły, a przeciwnik zawył przeraźliwie z bólu. Teraz nie jest tak przyjemnie, co sukinsynu?
Pomyślał rycerz kończąc jego żywot mocnym uderzeniem w czaszkę miażdżąc ją w drobną papkę.
5/10 (Jeden nieprzytomny, a drugi ugryziony pozbawiony możliwości ataku w następnym poście)