Drago spojrzał z przymrużonymi oczami na Bestię. Czyżby mutacja tego wampira wypaczyła też jego umysł? Zdziczenie było oczywiste, lecz było w tym coś jeszcze. Nie był to jednak moment na diagnozowane stanu mentalnego dzikiego wampira. Nadlatywał bowiem potwór. Drage. Latawiec. Wielki, latający, wampirzy stwór. Drago uśmiechnął się krzywo. Zaś drage wlec iał do sali przez dziurę w jej ścianie i suficie. Był jednak trochę za duży, aby uczynić to bez przeszkód, więc zwyczajnie wbił się do sali przez resztki sufitu, niszcząc je. Pomieszczenie zasypał grad kamiennych odłamków, więc Dragosani musiał jego uniknąć. Jego refleks i zwinność okazały się niezwykle pomocne w tej kwestii. Gruz spadł, Antares zaś odskoczył do przodu, unikając zgniecenia przez kamienie i samego drage. Teraz pozostało rozprawić się ze skrzydlatą maszkarą. Ukryty gdzieś umknął. Zapewne obserwował poczynania swojego zwierzaczka z bezpieczne miejsca. Należało więc pozbyć się zwierzaczka.
Dragosani natychmiast odzyskał orientację w sytuacji, gdy tylko huk niszczonego sufitu i upadku drage przeminął. Teraz w sali znajdował się wielki potwór. Miejsce było tutaj raczej ograniczone, lecz to akurat działało przeciwko latawcowi. Bydle złożyło skrzydła i odwróciło się, aby zaatakować Draga. Machnał potężnie złożonym skrzydłem, chcąc uderzyć nim mniejszego wampira, lecz ten odskoczył poza jego zasięg. Stwór od razu zaszarżował na Draga, rozgarni9ajac po drodze gruz lezący na ziemi. Będąc już blisko, kłapnął zębami. Nie trafił, więc zaatakował w ten sposób raz jeszcze i znowu. Dragosani był jednak zbyt zwinny aby dać się rozgryźć. Po trzecim ataku latawca, sam zadał własny cios. Szybkie pchnięcie włócznią i srebrny grot przebił bok pyska latawca, raniąc jego polik. Nie byłą to rana zbyt poważna, lecz bolesna. Stwór ryknął wściekle i zaatakował pazurami. Dragosani prześlizgnął się pod jego ciosem i znalazł się w ten sposób z boku potwora. Biegł za niego. W biegu dźgnął grotem włóczni latawca pod jedno z jego skrzydeł. Ponownie rana nie była poważna. Miała na celu jedynie osłabić potwora. Być jedną z wielu, które doprowadzą do jego śmierci. Potwór znów ryknął i błyskawicznie się odwrócił. Zniszczył w ten sposób fragmenty już zwalonych ścian i sufitu, które pokrywały podłogę. Drago musiał uważać, aby nie dostać odłamkiem. Odskoczył w tył i przygotował się do dalszych działań. Potwór był już odwrócony w jego stronę i ruszył na niego prędko.
Antares poczekał jeszcze uderzenie serca i...
- Aenye! - krzyknął, wyciągając dłoń. Jasny błysk zalał pysk drage, porażając jego oczy i oślepiając go. Bydle było wyjątkowo wrażliwe na jasne światło. Ból i szok nim wywołane były oszałamiające. Maszkara nie zatrzymała się jednak w swej szarży i z rozpędu wbiła się w ścianę. Dragosani zdążył uskoczyć, więc nie został zmiażdżony. Wykorzystując chwilę słabości wielkiego wampira, Drago skoczył. Znalazł się z boku bestii i pchnął potężnie włócznią. Celował w głowę, którą oszołomiony wampir obniżył. Chciał tym silnym pchnięciem przebić czaszkę potwora i uszkodzić jego mózg.