Katana zgrabnie wysunęła się z pochwy, stal zaś zasyczała niebezpiecznie przy końcówce. Mohamed zakręcił kilkakrotnie ostrzem w powietrzu by przyzwyczaić rękę do rękojeści i ciężkości samego oręża. Gdy to nastąpiło w kilku zgrabnych krokach doskoczył do swoich niziutkich przeciwników.
Nie było ich może wielu, ale w takiej małej gromadce mogły sprawić mu mały problem. I kolejną ranę na ciele, a tego to by niezbyt chciał.
Pierwszy zamach, szybki, silny od góry uderzył w zaskoczonego gremlina rozdzielając jego głowę i tułów na dwie części. Drugi cios nadszedł po szybkim piruecie i nadleciał od dołu. Stworek dostał w podbródek, zaś ostrze przeszło przez połowę czaszki i wyleciało górą wraz z litrami juchy.
Odskoczył by złapać oddech.
Goblini wojownicy chyba zwrócili uwagę, że do ich zabawy dołączył nowy gracz i zdążył już zlikwidować dwóch dystansowych pomocników dlatego, miast zając się krasnoludem i kobietą skoczyły w jego stronę.
Mohamed chwycił pewniej ostrze i uniknął nadlatującego ciosu od jednego z goblinich braci. Wykorzystał tym samym siłę rozpędu i przebił na wylot klatkę piersiową stworka, który próbował zajść go od prawej.
Zostały mu dwie bestie. Katanę wbił w ziemię, samemu zaś wystawił rękę i wysunął ukryte ostrze którym zdzielił przedostatniego prosto w czubek głowy.
Ostatni atak kosztował go jednak ranę na nodze. Nim ukryte ostrze zatopiło się w głowie sztylet uderzył go w udo i rozciął je nieznacznie, na tyle jednak dobrze, że Mohamed poczuł ból.
A na ostatniego przeciwnika potrzebował być w pełni sprawnym.
Nie chciał tego robić po ostatnich wydarzeniach ale... Mus to mus. Skupił w sobie energię A'abiela i, wystawiając rękę w stronę ostatniego goblina skręcił mu kark używając śmiercionośnej mortokinezy.