Młodzieniec spojrzał na Ciebie z nieukrywaną ulgą, a starzec tez jakby się trochę uspokoił.
- Ach, no dobra, w porządku. Przepraszam za taki wybuch. Jak się ma tyle dzieci to czasami ciężko ich wszystkich upilnować...Jechaliście dalej w ciszy. Mijała wam najpierw pierwsza, potem druga, a na sam koniec piąta godzina. Po drodze zrobiliście kilka postojów ze względu na problemy z pęcherzem woźnicy. W czasie jednego z takich postojów, gdy staruszek zniknął w krzaczorach, młodszy z synów podszedł do ciebie z twoim mieszkiem. Miał spuszczoną głowę, na twarzy zaś wypisaną skruchę.
- Przepraszam najmocniej, psze pana - wyseplenił i schował twarz. Widać było na pierwszy rzut oka, że było to dla niego ogromne upokorzenie.
- To się więcej nie powtórzy.
Gdy ruszyliście dalej, młodszy z synów został nieco z tyłu. Zmierzchało się już prawie gdy w końcu dotarliście w okolice Marotów.
Położona pomiędzy żyznymi polami duża wieś należała do księstwa Efehidonu, gminy Hardor. Okoliczny krajobraz to pola i łąki rozciągające się na wiele kilometrów. Maroty to jedna z wielu wsi, którą zamieszkują niemal sami rolnicy i drobny odsetek myśliwych. Na tych ziemiach rolnictwo jest najbardziej dochodowym interesem. Wszystko dzięki żyznej glebie i sprzyjającemu uprawie klimatowi panującemu w tej części wyspy. Władzę we wsi sprawuję sołtys Władysław. Z racji swojego chłopskiego pochodzenia nie posiada nazwiska rodowego a jedynie przezwisko - Władysław Gruby.