Imago odbił się od ściany, o którą był oparty. Starł nieistniejący kurz z koszuli, poprawił pas od spodni. Wiedział sporo, Arivel wtajemniczyła go. Choć nie podała także imienia wampira. Najpewniej celowo. Imago nie dopytywał już, bo potrzebne informacje miał. Wiedział gdzie szukać, wiedział kogo, wiedział, że może też chyba liczyć na czyjąś tam pomoc.
– No to lecę. Do zobaczenia – rzucił, uśmiechając się samiutkim kącikiem ust. Puścił do Arivel oczko, po czym wycofał się, nie spuszczając kobiety z oczu. Wyszedł z tajemniczego i absolutnie nie podejrzanego zaułka, w którym odbyła się rozmowa ze zleceniodawczynią. Pierwszym, oraz najlogiczniejszym krokiem byłoby znalezienie transportu. Udał się więc do stajni. Może mógłby wynająć tam jakiegoś woźnicę wraz z wozem. Pieniędzy mu nie brakowało, więc mógł w razie czego opłacić podróż.