-Więc musisz mnie też tam... - nie dokończyła, gdyż sekundę później chłopak krzyczał już jak opętany z bólu. Przez jej własne niedopatrzenie zjawa zaskoczyła ją. Musiała zareagować natychmiast, nie myśleć za wiele. Ta istota unosiła się w powietrzu, musiała być więc zjawą. Pojawiła się z kłębu dymu. Eve, gdyby miała tylko czas, zaklęłaby na głos, że nie wzięła ze sobą żadnej żelaznej broni. Tylko srebro, pozostałość w jej ekwipunku po częstych walkach z demonami. A na zwykłe duchy niczego nie miała. Jednak ten "duch" to nie było byle widmo. Zdążył już poparzyć Krecika, a trzymał go mackami tylko chwilę.
Anielica najszybciej jak mogła sięgnęła na plecy po tarczę. Nie chciała, by macki poparzyły także ją. Jeśli miała uratować rekruta, to najpierw sama musiała być w miarę sprawna. Chwila skupienia wzroku na przestrzeni za zjawą pozwoliła jej, dzięki boskiej mocy, przenieść się w wybrane miejsce, które widziała. Jej atomy przemieściły się momentalnie 5 metrów za zjawą. Teraz znajdowała się za plecami swego wroga. Eve schowała się za tarczą. Chciała, by zjawa puściła Krecika i nie robiła mu już krzywdy. Z drugiej strony, gdyby zaatakowała zjawę błyskiem światła w tej chwili, to również i chłopak odczuł by skutki użytego zaklęcia. Musiała go uwolnić z macek widma, zwrócić na siebie uwagę, by rekrut, choć już poraniony, mógł gdzieś się ukryć.
Anatrii skupiła w dłoni energię. Starała sie to robić naprawdę szybko, z resztą to zaklęcie nie wymagało bardzo dużych pokładów. Uznała, iż zaklęcie z żywiołu życia, choć wcale nie takie silne, powinno sprawić widmu nieco "bólu". Szybko wykrzyknęła inkantację -Izeshar! i skierowała kulę światła z jej dłoni wprost na plecy zjawy. Pocisk, pchnięty telekinezą, leciał szybko te kilka metrów. Gdy jednak znalazł się wystarczająco blisko zjawy, Eve w ostatnim momencie skierowała kulę ku górze, by nie dotknęła ona Krecika i nie zraniła go jeszcze bardziej. Nie znała przeciwnika, wolała nie ryzykować, a przypuszczała, że zjawa z dymu i pyłu jest raczej przenikalna. Pocisk esencji przeszył więc zjawę od pleców i wyleciał przez czubek głowy.
Anielica stwierdziła, że nie wyciąga nawet srebrnej broni, która nic nie da. Musi ogłuszyć zjawę czarami, a później pomyśli co zrobić dalej.