- Kto miał rację?! Oczywiście, że Isentor broniąc swoich ziem i poddanych, nie wyrzyna się nie winnych. W przypadku jego przeciwnika zrównałby Valfden do gołego kamienia. Dlatego uważam, że broniąc się przed napaścią, nie stajemy się tacy sami, a lepsi broniąc swych rodzin, przyjaciół oraz kraju. Taka ma odpowiedź - odpowiedział w jego głowie Kiellon. //Pisownia oryginalna
- Trudno wskazać obiektywnie dobrego i złego. Zapewne każda ze stron uważała się za "tą dobrą". Obiektywne dobro i zło nie istnieje. Jest tylko subiektywne pojmowanie tych dwóch elementów. Mało co ktoś przyzna, że jest zły. Nie ważne co zrobi, usprawiedliwi to, nazywając dany czyn dobrym. Isentor mógł mieć dobre intencje. Dobre dla swego królestwa, dla poddanych. Wszak chciał pokonać demony, ale jak powiedziałeś - sam grabił, zabijał i palił. To zbliżyło go do Meaneba bardziej, niżby się mogło wydawać. Walcząc z tym, co postrzega się jako zło, trzeba uważać, by samemu nie stać się jak wróg. "Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie." ÂŻaden z nich, ani Isentor, ani Meaneb nie otrzymali legitymizacji swoich działań. Oni sami sobie je wystawili, wierząc w idee, ale nie bacząc na metody, jakimi się je wprowadza. Oboje zadziałali w myśl haniebnej zasady "cel uświęca środki"
- dodał od siebie Marduke. //Pisownia oryginalna
- W oczach naszego Pana jest oczywistym, że to Isentor działał tak, jak należało. A dlaczego? - zadał pytanie swoim towarzyszom, ale raczej z tych, na które nie oczekuje się odpowiedzi i kontynuuje się wątek. - A dlatego, że musiał. To on został przyparty do muru, to on bronił swoich włości i wszystkiego, co jest nam wszystkim drogie na tym świecie. Nie on zaczął tę wojnę, nie on pierwszy wyciągnął miecz i nie on za wszelką cenę starał się wyplenić swojego przeciwnika z królestw naszego świata. Mimo iż obydwoje robili okropne rzeczy, jest między nimi mała, subtelna na pierwszy rzut oka różnica. Meaneb działał tak, bo chciał, Isentor - bo musiał.
Wskazał im dłonią kierunek i zachęcił do marszu przez równinę.
- Nie do końca to jest tak, że stajemy się lepsi broniąc się, w tym sensie, o którym mówisz, Kiellonie. Ale mimo wszystko Twoja odpowiedź była bardzo bliska tego, jak postrzegamy święta sprawę. Bo Isentor swoimi działaniami to właśnie robił.
Zerwał się silniejszy wiatr, chociaż słońce stało w zenicie i nadal było ciepło.