Na czole hrabiego pojawiły się zmarszczek. Bynajmniej nie ze starości, a z zamyślenia.
-Wielki, szybki i śmierdzący złodziej jabłek.
Złapał się za podbródek, dwoma palcami jak zwykle. Przeczesywał umysł by dopasować opis do czegoś mu znanego. Co to mogło być? Ni cholery nie wiedział tego.
- Chyba najlepiej będzie jak zbadam sprawę na miejscu. Tak to nic nie wykombinuje.
Istotnie, wszak wolał osobiście zobaczyć ów bestię albo jej ślady niż sugerować się przesłankami świadków, które mogą być podkoloryzowane.
- Gurat, szykuj konia.
- Szef znów wybywa? A co z obiecaną pomocą? Mogem tachać te sztaby, sprzątać i pilnować, ale w tych urzędach mie szlag trafia. I liczyć słabo umim.
-Jak mus to mus. A teraz mam tak mało grzywien, że nawet ty byś je policzył. A tu akurat robota. Pan wraca do sadu?