-Napadają tak kilkaset metrów od miasta. Wystarczająco, żeby nikt nie zauważył, ani nie zdołał wezwać pomocy. I najczęściej na północy albo zachodzie. Nigdy od strony rzeki, chociaż to chyba wytłumaczalne. I wybierają sobie ofiary. Zazwyczaj słabo uzbrojone, bez ochrony i z potencjalnym łupem. Szczerze, to patrząc na pana to nawet bym z kryjówki nie wyłaził.