Nie odpowiedziała od razu. Rudowłosa urodziła się jako wolny wampir, w świecie, w którym przedstawicieli jej rasy nie obowiązywały żadne zasady. Nikt też nie oczekiwał od nich, że będą jakiegoś prawa przestrzegać. Ludzie, elfowie, krasnoludy... Oni zawsze traktowali krwiopijców jak bestie, albo przestępców. Nigdy nie oczekiwali nawet, że ci dopasują się do ich świata. Dlatego tego nie zrobili. Od kilkudziesięciu lat wampiry żyły gdzieś z boku, na marginesie. Ten stan nie mógł trwać wiecznie i właśnie w tej chwili Rikka to zrozumiała. Ten cały Dekret Uwolnienia okazał się być dla dzieci nocy prawdziwą katastrofą. Kataklizmem, po którym nie łatwo będzie im się podnieść. Bez Sabatu nie było dla nich miejsca na świecie. Wszyscy się gdzieś zagubili. Jedni rozpierzchli się po wyspie i korzystając z braku bicza na głową zaczęli zabijać i oddawać się swym żądzom bez żadnego umiaru. Drugi spróbowali dostosować się do świata ludzi. Ci, którym się nie udało, spłonęli. Ci zaś, którym się powiodło, zapomnieli już o tym kim są i stracili swoją szlachetność. W pewien sposób Rikka czuła, że obie grupy przynoszą jej hańbę. Gunses miał rację. Pora by ktoś wreszcie zaprowadził porządek. Z opowieści ojca wampirzyca wiedziała o czasach, w których nieśmiertelni mieli swój kodeks, swoje miejsce, i nie musieli ukrywać tego kim są przed byle prostakami. Pora do tego wrócić. Chaos panował przez kilka dekad, ale czymże są te lata? Ledwie ułamkiem ich historii.
-Jestem z Tobą.
Gunses mówił o prawie. Ona jednak wierzyła tylko w prawo silniejszego. Tym właśnie należy się posłużyć, jeśli chce się zaprowadzić ład. Stanowisko w Radzie? Dobrze. Wykorzysta je, by raz na zawsze usunąć tych, przez których za młodu musiała wstydzić się być dzieckiem nocy. Teraz nie spocznie, póki ostatni renegat nie dostanie się pod władzę Sabatu. Rikka wybrała już swoją stronę barykady.