- No a co ja mam powiedzieć? - zapytał retorycznie Dragosani, siadając przy stole. - ÂŁadujesz się tutaj jak jakiś nawalony chłop do chałupy... No ale nieważne. - Po tych słowach zwrócił się do dwójki drabów. Którzy, po bliższej inspekcji, coraz mniej przypominali typowych osiłków, a raczej osoby, które takowych udają.
- Cynricu, Gawainie, poznajcie Adamusa. Mieliśmy trochę przygód w dawnych latach... - przedstawił ich sobie. Sprytnie pomijając funkcję "osiłków". - A teraz wracajcie do pałacu. Powiedźcie Lucjuszowi i Galahadowi, że... - Jeden z mężczyzn wtrącił się jednak.
- Galahada nie ma, Panie - rzekł. - Wypłynął na Zuesh, tak jak kazałeś, Panie. Coby miał pieczę nad panienką Ant... - Wampir przerwał mu wpół zdania, coby się chłopina za bardzo nie wygadał.
- Więc znajdźcie samego Lucjusza. On będzie wiedział co robić. Zresztą i wy znacie procedury - rozkazał. - Dziś najprawdopodobniej nie wrócę, słyszeliście dlaczego. - Król odniósł się chyba do spotkania z Tajemniczym Jegomościem. - Jak będziecie wychodzić to powiedźcie pani Biggs, aby przyniosła dzban piwa! I dwa kufle! - krzyknął jeszcze za nimi. Mężczyźni burknęli swoje "Tak, Panie". Po chwili przyszła pani Biggs. Nie była chyba pewna jak się zachować. Spuszczając wzrok postawiła tacę z dzbanem piwa i dwoma kuflami na stole. Po tym wyszła.
- No i spokój - skomentował wampir. - Siadaj, częstuj się. - Wskazał na piwo. - Dawno cię nie widziano w stolicy - stwierdził fakt.