Z zewnątrz budynek był schludny. A wewnątrz jeszcze bardziej. Było tak czysto. Pomieszczenie do którego wszedł Mohamed, coś w rodzaju przedpokoju połączonego z miejscem przyjmowania wchodzących gości, było zadbane. Na podłodze leżał dywan, ściany zdobiła boazeria i obrazy z kotami. W powietrzu unosił się zapach kurzu, zaś światło wpadające przez okna wydawało się ciepłe. Za czymś co robiło za ladę stała dama. Inaczej tej osoby nie sposób było określić. Kobieta, już trochę starsza i trochę przy kości, lecz reprezentująca sobą dość wysoki poziom wytworności.
- Och... - zawołała, widząc Mohameda. - Tak, słucham pana, w czym mogę pomóc? - zapytała uprzejmie.