Wstali z ziemi, otrzepali swoje mundury ze śniegu, ale strach z ich twarzy nie schodził. Jak usłyszeli żądanie dziewczyny, to do tej bojaźni dołączyło niedowierzanie.
- Władco najjaśniejszy. Ja nie potrafię!- wyjąkał Fernando.
- Truuudno!- machnęła ręką Licho. - Ale Victorek niech zaprezentuję sztuczkę!
- Wedle życzenia- rzekł niezadowolony strażnik. Odpiął broń od pasa, zdjął wierzchnie opancerzenie, coby mu wygodniej było. Zrobił kilka podskoków w miejscu dla rozgrzewki. Ugiął kolana, skupił się, napiął mięśnie. Nagle odbił się, głowa poleciała w tył, nogi nad nią, tors zrobił obrót, a po chwili Vicotr leżał twarzą w śniegu.
- Tfu!- wypluwał śnieg z ust, a później złapał się za plecy, w których coś przeskoczyło z wyraźnie słyszanym trzaskiem. - Panienka wybaczy- jęknął przeciągle przepraszającym tonem.
- Phi. Wstyd się przyznawać w dzisiejszych czasach, że jest się z Bractwa -skomentowała wydarzenie dziewczyna. Obróciła się w stronę Draga. - Idziemy, szkoda na nich czasu- zadecydowała znudzonym, pełnym lekceważenia głosem, choć to tak tylko na pokaz było.
Kobieta schyliła się po kartkę i podarła ją na kilka części tak, by niemożliwe było odczytanie wiadomości i co ważniejsze, rozpoznanie jej twarzy. Kawałki papieru cicho opadły na śnieg.
Wampir i rozbójniczka oddalili się spokojnie od strażników. Licho patrzyła roześmianym wzorkiem na Draga.