Strażnik Stanisław(!) zmieszał się, bo poczuł, jakby król wewnętrznie go zranił śmiejąc się z tekstu o "blasku".
- Jak sobie Wasza Wysokość życzy. Wypuścimy go. A tego mordercę to ja bym od razu powiesił bez sądu, bo każdy wie, że to on. W raporcie jest, iż pięciu strażników było naocznymi świadkami, jak Słowik dokonał już aktu morderstwa na dziewczynie, a później uciekał, a na rękach, dosłownie!, miał jeszcze plamy krwi jak go do celu przyprowadzano- strażnik nie miał litości dla mordercy. Sam się go bał, nawet na szafot zaprowadzić. Nawet taki wampir jak Drago nie wzbudził w Słowiku strachu, więc ten spojrzał mu się w oczy z nienawiścią i pogardą. Owszem, był umięśniony, a jego twarz zdobiły jakieś wężowe tatuaże. Zapewne na wolności mógł budzić jeszcze większy strach.
Stanisławowi zrobiło się wstyd. Jako przełożony chciał być lubiany przez swych podwładnych i nigdy nie pomyślał nawet, by któremuś dać po łapach. Jedynie obciąć wynagrodzenie- to zawsze bolało bardziej. Oczywiście z pokorą musiał wykonać to, co król postanowił.
Słysząc plany Antaresa wobec dziewki, Stanisław nie wytrzymał. Zrobił się czerwony i naraz zaczął żywo gestykulować.
- Ale jak to!? Może nie widać po niej, ale ona najgorsza z nich wszystkich! W ogóle pokory nie ma! Nawet nie chce powiedzieć, jak się nazywa! Tylko mówi, że Licho, albo grozi nam że poodcina nam kutasy i powsadza w dupę.
- Proszę się hamować- ostrzegł go Lucjusz. - Wszak to nie przystoi gwardziście królewskiemu takiego słownictwa używać.
- Ale ja tylko cytuję! To diabeł wcielony jest. Ona już kilka lat biega nie wiadomo gdzie, raz ją w Atusel widziano, raz nagle w górach w środku zimy. Szatan nie dziewucha. A jak piszczy to uszy pękają. Szlachicom kradnie konie, już nie mówiąc o biżuterii szlachcianek. Rozróby jakieś w środku miasta: to wszystko jej sprawka. Szybka jest i zwinna to trudno nam ją było złapać, ale jak zabiła jednego z nas, Antoniego , podczas próby ucieczki, to za punkt honoru postanowiliśmy sobie, że ją złapiemy, łachudrę jedną! Dzieci kradnie nawet, nie wiadomo po co. Nie ma co na nią czasu marnować, powiesić razem ze Słowikiem. Oooo, co to to nie, ja jej wody nosić nie będę. Jak jest pora kąpieli, to ona nawet paluszka nie zamoczy.
- Przymknij się wreszcie- usłyszeli warknięcie. Z cienia wyłoniła się drobna sylwetka dziewczyny o krótkich, czarnych włosach i zadziornej twarzyczce. Nawet pobyt w wiezieniu nie zmienił tego szyderczego, choć urokliwego wyrazu twarzy.
- Sram na waszą wodę i żarcie- splunęła przez kraty na but Stanisława.
- Zamknij się ty mała cholera! Jak ja bym cię!...- próbował chwycić ją za włosy, ale ona odskoczyła prędzej, niż on zdążył wyciągnąć rękę. Licho zmierzyła króla spojrzeniem bez znaczenia. Właściwie jakby go mierzyła od stóp do głów, ale nie dawała po sobie poznać, że zna władcę Valfden "osobiście".
Jakby tego było mało, chwyciła metalową miskę w której była jakaś kaszka, choć kaszką to na pewno nie było. Podeszła znów do krat i chlusnęła zawartością na mundur Stanisława. ÂŚmierdzące "jedzenie" zapaskudziło mu misternie haftowaną strażniczą bluzę.
- Ty dziwko! Za zniewagę strażnika należy się kara chłosty!
- Pierdol się złamasie. Niedługo stąd wyjdę. Wtedy nie będziesz mógł spokojnie wyjść z domu i wszyscy pożałujecie, że mnie tu zamknęliście.