Szczerze powiedziawszy Rikka miała nadzieję, że po bitwie na długo będzie miała spokój od zajmowania się rannymi. Tymczasem trupy znad Amertodonu nie zostały jeszcze porządnie uprzątnięte, a ona znów musiała sięgnąć po narzędzia cyrulika. Gdy cięta nożem dziewczyna upadła, a ork ruszył w pościg za jej agresorem, Rikka podniosła się i wyszła na środek pomieszczenia. Dziewczyna ciągle leżała na podłodze łkając cichutko, zaś z jej pleców sączyła się krew. Po powrocie Kenshina wampirzyca uklękła przy rannej i otworzyła skórzaną torbę, którą miała przewieszoną przez ramię.
-Nie ruszaj się.
Poleciła, po czym wyjęła ze swojego podręcznego zestawu medyka zakrzywione nożyce do ubrań i szybko rozcięła prostą suknię dziewczyny od szyi po pas. Teraz mogła odsłonić plecy. Szrama była dość długa, ale raczej płytka. Wampirzyca szybko przemyła ją na całej długości kawałkiem opatrunku zwilżonym czystą wodą, którą również miała przy sobie. Później zdezynfekowała ranę by przypadkiem nie dopuścić do zakażenia, na co pacjentka zareagowała głośniejszym płaczem.
-Spokojnie.
Rikka przeszła do zakładania opatrunków. Robiła to z zakasującą wprawą, jak gdyby była to dla niej czynność codzienna, wykonywana już wcześniej setki razy. Cóż, po części to prawda. Po kilku chwilach dziewczyna mogła już ostrożnie podnieść się i usiąść na podłodze. Ciągle była w szoku, dlatego wampirzyca pomogła jej wstać i przystawiła krzesło.
Ork zdążył już zaś uwolnić rodziców jasnowłosej, którzy teraz podbiegli do córki. Z początku chcieli chwycić ją w obcięcia, ale szybko przypomnieli sobie o jej ranie. Musieli więc zadowolić się całusem w czoło i ściśnięciem swojej latorośli za dłonie. Wyglądało na to, że dla tej rodziny koszmar właśnie się skończył. Przynajmniej na dzisiaj. Musiało minąć trochę czasu, nim cała trójka przypomniała sobie o obecności orka i wampirzycy. Pierwszym słowem było oczywiście „dziękuję”. Rikka wzruszyła na to ramionami myśląc już o czym innym. Znaleźli się tutaj przypadkiem i gdyby była sama, sprawy mogłyby potoczyć się nieco inaczej. Teraz jednak było to już nieważne. Zabójczyni zezłościła się na bandę grasantów, bo przez nich straciła czas, który normalnie poświęciłaby na odpoczynek w gospodzie. Niestety trupy raczej niewiele będą sobie robić z jej złości, dlatego dała sobie z tym spokój i usiadła na stoliku. Zawsze muszą wystąpić jakieś problemy, to już chyba był standard. Dobrze, że przynajmniej udało im się z tym uporać w całkiem niezłym czasie i wyszli z tego zdarzenia bez szwanku.