Galop zmienił się w marsz, gdy dotarł już do miasta. Zgiełk, hałas, zatłoczenie. Tak dało się określić to co ujrzały jego oczy. Wszak wojna tuż tuż! Maszerował tak, a raczej klacz maszerowała, bo on tylko siedział, wśród ludzi i wozów. Na szczęście miejsca było wystarczająco by mógł bez komplikacji iść na koniu. Musiał znaleźć karczmę, a szukać mu się nie chciało po całym mieście. Zapytał jakiegoś przechodnia więc.
-Ej! Tak, wy!- wskazał palcem.-Wiecie, gdzie znajdę karczmę 'Tłusty Wieprz'?