Odsapnął kilka razy głęboko, by uspokoić oddech po biegu. Bądź co bądź, był trochę męczący, zwłaszcza z całym uzbrojeniem na sobie. Gdy dotarł na sam koniec alejki, która stała się jego wybawieniem - chwała projektantowi miasta! - przystanął.
Głos.
Rozejrzał się. Ten sam, mały, wredny gnój, który wpakował go w ten pościg. Czekał na niego? Po co? Dlaczego? Chce chycić w mordę?
- Powiem Ci, że nieźle to rozegrałeś - mruknął pod nosem, ale wyraźnie i dosłyszalnie dla chłopaka. - Po co to zagranie? Sam mogłeś im zniknąć, a wpakowałeś mnie niepotrzebnie w tą absurdalną sytuację...