//To jest placyk, nieduży, otoczony domami, takimi 2-piętrowymi. Na środku jest studnia. Na prawo jest cmentarz, na lewo pod ścianą domu stoi sobie koleś i obserwuje. Jak ktoś się do studni zbliży, to odgania. Godzina jest 21, wciąż jest ciepło. Nikt inny tam już nie chodzi, jest pusto. Tylko wy i ten mężczyzna/
- Plan!? Wielki Kanclerz się odezwał... Przecież nawet nic nie zdążyłam powiedzieć! I nikt mi nie będzie mówił, że mam siedzieć cicho! O niee, nic z tych rzeczy. Nie z takimi dziwakami miałam do czynienia!- wydarła się na całą ulicę Licho. Ptaki poderwały się do lotu. - Bo że niby ja mam się ciebie słuchać!? Ty!... Ty opierzony bucu jeden! A niech cię najgorsze ścierwa wychędożą, ja się nikogo słuchać nie muszę!- i w złości kopnęła kamień co akurat jej się pod nogę napatoczył. Poleciał wprost na Funerisa i uderzył go w ramię. Awanturniczka odwróciła się tylko na pięcie, skrzyżowała ręce na piersi i poszła w drugą stronę. - Skurwysyny te szlachciury, żeby to najgorsze diabli im w rzyć powchodziły!...- mamrotała do siebie. Sama była wzburzona i gdyby nie panujący mrok, widać byłoby, że jej policzki się zaczerwieniły a źrenice były szerokie, więc jej oczy wyglądały jak dwa czarne węgielki. Kipiała w nich jednak złość, którą Licho zazwyczaj rozładowywała w jeden sposób. Zabijając natręta przy najbliższej okazji. I tu się sytuacja komplikowała, gdyż z aniołem szans nie miała, a taka głupia nie była by z samą włócznią stawać z nim do walki.
Zabijała w tchórzliwy sposób. Nie w otwartej walce, ale we śnie, z zaskoczenia, podczas zabawy, albo dolewając trucizny, jeśli było ją stać. Nie była najgorsza w bezpośrednim starciu, ale nie lubiła ryzykować własnym życiem.
Przyspieszyła kroku i zniknęła za zakrętem.
____
A gdyby Funeris mimo wszystko wzleciałby nad cmentarz, to dojrzałby, że na placu nikogo nie ma. No, teraz ewentualnie po tej sprzeczce ktoś wyjrzał przez okno... Zobaczył też, że w dół studni prowadzi drabinka a zejście jest zadbane, więc ktoś często go używa. Mężczyzna, który owego wejścia pilnował, robił tylko wielkie oczy, to na anioła, to na Licho. Nie wtrącał się, póki żadne z nich nie zbliżyło się do studni.