Dragosani był na to gotowy. Wszak bandyci nie wykazywali chęci ugodowego rozwiązania tej sprawy. Pora więc na odrobinę agresywnych negocjacji. Należało wyperswadować im te ich nierozważne pomysły. Gdy pierwszy drab zaatakował, Drago czekał na odpowiedni moment. Widział już oczami wyobraźni jak przebiegnie całe starcie. Bez problemu odbił szablą cios pierwszego bandyty, pozwalając jego broni zzsunąć się po zakrzywionej klindzie szabli. Demoniczną ręką, ukrytą cały czas w rękawicy, uderzył w nadgarstek ręki bandyty, w której to trzymał on sztylet. Zbił w ten sposób ostrze z drogi do swojego brzucha.
- Błąd - syknął, gdy zbir był na tyle blisko, aby widzieć chłód w jego oczach spoglądających zza maski. W tym momencie zaatakował drugi bandyta. Drago odskoczył w tył, unikając ataki i wykonał własny. Ciął szybko i precyzyjnie. Dokładnie tam, gdzie chciał. Ostrze szabli, sama jego końcówka, spadła na dłoń zbira. Nie chciał ich zabijać, ale wobec okaleczenia już nie miał oporów. Ostrze z czarnej rudy bez problemu rozcięło prawą dłoń bandyty, uniemożliwiając mu raczej korzystanie z broni. Drago ciął jeszcze w udo zbira, chcąc uszkodzić mu mięsień. Tak, żeby nie miał głupich pomysłów. Cały ten atak złożony z dwóch ciosów zajął mu mgnienie oka. Uskoczył w bok, pod ścianę uliczki, aby uniknąć ataku drugiego zbira. Ten jednak nie rezygnował, chciał chyba pomścić rany kompana. Wampir bez problemów sparował lub uniknął kilka jego ataków. W końcu uznał, że pora to zakończyć. Odbił cios miecza, odskoczył w bok, aby nie zostać dźgnięty sztyletem i ciął szablą. Bardzo wrednie i bezczelnie, w pośladek bandyty. Ostrze szabli bez problemu rozcięło ciało, zadając zapewne bandycie potworny ból. I upokarzając go straszliwie. Drago.wycofał się kilka kroków od rannych zbirów. Spojrzał na ich szefa, stojąc w pozycji zdradzającej gotowość do ataku.
- Kontynuujemy? - rzucił do zbirów. Ale nie sądził, aby było chętni do dalszej walki.