Dzisiejsza trasa to była mordęga, podróż bez przerw, od rana do zmierzchu. Niziołek był już głodny i bolał go tyłek od siedzenia na tej niewygodnej ławie. Wzdychał ze znudzenia i starał się nie zasnąć. Dziwnie mu się dłużyło. Wreszcie postanowił przemówić, odchrząknął i rzekł.
- Charlie, czemu oni tak gnają? Konie słyszę aż tutaj, chyba zaraz im podkowy odpadną. Mnie już tyłek boli od siedzenia, mojego znajomego woźnicę zapewne też. Droga dziwnie się dłuży, nawet więźniowie już marudzą. Coś się stało? - zapytał.