Carl wciaz uderzal w metal na kowadle, nawet na was nie spojrzal tylko rzekl. - Dobrze, polozcie to gdziekolwiek. Zjem pozniej. Teraz nie jestem glodny. - i tlukl dalej. Kilka minut pozniej metal wyladowal w wodzie. Mezczyzna gdy was ujrzal troche sie speszyl. - To wy! Przepraszam, myslalem ze to ktoras z moich sasiadek znow przynosi mi kolacje. Witam pania. - przyklakl na jedno kolano i ucalowal Silen w dlon. Kobieta zawstydzila sie, mezczyzna puscil jej reke i zlustrowal cie pytajacym wzrokiem. - Jest Stachu, jestes ty. Miales wziac do pomocy jeszcze jedna osobe.
- A ja? - wtracila.
- Wybacz ale... - nie zdazyl dokonczyc bo wtracil sie Stachu.
- Ona jest swietna, szybka, zwinna, piekna, moze z kowadlem tez sie wykaze bo szabelka wywija przednio.
Silen zasmiala sie.