- Słyszysz to? - zapytał i rozejrzał się dookoła z lekkim uśmiechem. - To las, to żywe istoty. Im trzeba pomóc! Im! Niszczymy takie miejsca, niszczymy dom dla wielu. Bez lasów nie ma życia! Bez zwierząt nie ma lasów! A wiesz czego nie ma bez piły? Nie ma ściętego drzewa! Nie ma płaczu kory! - Elf mówił wciąż przejęty i Vernon mógł mieć wrażenie, że zacznie za chwilę płakać z tych emocji. Nic dziwnego, że długouchy mają później taką opinię w świecie. - Usiądź tu obok mnie i rozejrzyj się. Nawet chwast jest rośliną, której zalet jeszcze nie dostrzegliśmy. Myślisz, że od razu wiedzieli, że ziele lecznicze ma takie a nie inne właściwości? Usłysz las! Zrozum go! I chroń. Człowiek niszczy to wszystko dla swoich korzyści. Nie myśli do przodu. Nie myśli o tym, co będzie za sto lat. Elfy to dostrzegają, ale często mają je za wariatów lub one zamykają oczy na cierpienie przyrody. Uczłowieczają się - skrzywił się z pogardą i podrapał, zsuwając delikatnie łańcuch. - Niewielu już słyszy płacz drzew. Myślimy tylko o nowych deskach czy futrach. Zabijamy niewinne istoty, by obnosić się czymś. Niby bogactwem, a tak naprawdę bestialstwem - wydawało się, że już zakończył swój monolog, wciąż nie wyjaśniając, co tutaj robi.
- Widziałeś ostatnio jakiegoś lisa?