Zatem wchodząc do ratusza i widząc urzędnika, który nie wyróżnia się niczym specjalnym, podeszła do niego szybkim krokiem. Trochę się śpieszyła, bo tęskniła za bractwem. Chciała jak najszybciej wrócił do swojego małego pokoiku, gdzie wszystko ma swoje miejsce i leży w idealnej harmonii.
- Dobry, zwę się Elizabeth.- Ukłoniła się odrobinę, ale tylko odrobinkę, z szacunku, a nie żeby pomyślał, że mu się kłania czy cuś. - Jednak możesz mi też mówić El lub Eliza, jak tylko chcesz. Przybywam na polecenie bractwa ÂŚwitu. Poszukuje Krzysztofa z Mamina. Znacie kogoś takiego, o tych personaliach? I czy w ogóle rozmawiam z osobą na tyle kompetentną, aby nasza rozmowa miała jakikolwiek sens? - zapytała trochę z przekąsem, aby się upewnić czy ,,urzędnik'' nie jest przypadkiem jakimś chłopcem na posyłki i tylko kawkę i herbatkę robi.