To był pościg jego życia. Pięciu wielkich, groźnych, napakowanych i uzbrojonych mężczyzn postanowiło go zabić. I to nie tak na niby. Tak na śmierć! Kruk nie był z tego faktu zadowolony. Zwłaszcza, że miał jedynie połówkę kartki, a nie całą – a życie naraża w pełni! Nie miał jednak czasu na swoje dziecinne przemyślenia. Musiał uciekać. Daleko. Wysoko. Był bowiem sam, ich było więcej. Nie dałby rady zmierzyć się z nimi ostrzem, zginąłby niemal od razu.
- Dachy będą najlepszym rozwiązaniem. Z ich osprzętowaniem, nie mają szans podążać tam za mną.
Jego myśl była może i trafiona, ale nie w tym momencie. Póki co, ciężko było gdziekolwiek i jakkolwiek wyjść. Nie miał żadnego kamienia, żadnego parapetu, nic. Bez tego jego plan spełzł. Póki co.
Biegł dalej.
Słyszał za sobą kroki, dużo kroków. Ciężkich i niezgrabnych, ale szybkich. Zdziwiło go to. Jak ktoś, kto nosi na sobie tyle żelastwa, może doganiać kogoś, kto w normalnych warunkach mknie w mroku niezauważalnie, szybko i bezszelestnie.
Obrócił głowę.
Pościg nie ustawał. Mimo zmęczenia, jakie najpewniej odczuwali, „dzielni” wojacy podążali za nim jak cień. Co to się dzieje na tym świecie?
Mknął dalej, uważnie wyszukując okazji do wskoczenia na dach. A nóż jakaś się trafi?
//ÂŻeby nie dać się ponieść za bardzo fantazji, wolałbym jednak reagowania z Twojej strony :p Nie chce potem cofania akcji, bo za bardzo... dałem się wciągnąć