Rycerz okazał się niesamowitym ciachem. To było pierwsze, co dostrzegła kobieta, gdy podeszła bliżej. Zakonnik akurat ściągał hełm z głowy, który zasłaniał część rysów jego twarzy. Jego niekrótkie ciemne włosy, silne i zdrowe, zafalowały na lekkim wietrze, odgarnięte na bok i spięte jakimś rzemykiem. Mocne brwi okalające piwne oczy świetne komponowały się z dwudniowym, niezgolonym zarostem na mocnej, surowej szczęce. Rycerz miał twarz prawdziwego herosa, a ciało młodego boga, co dało się poznać nawet mimo okrywającej je stalowej zbroi.
Elf za to był zwykłym elfem, ubrany jak zwykły elfi kupiec, których wiele na zwykłych elfich kupieckich... jarmarkach. Nosił zielonawo-brunatną szatę, spiętą pasem w pasie. Buty miał z długimi czubami, zakręcone, na nową modę, która niestety rozprzestrzeniała się również wśród przedstawicieli innych ras. Twarz miał typowo elfią, czyli nijaką, chociaż całkiem pociągającą dla kobiet.
- Oczywiście - powiedzieli niemal jednocześnie.