//Następna sprawa... Jak już mówiłem wiele razy i będę jeszcze powtarzał pewnie dziesiątki, ty kierujesz swoją postacią. Tylko swoją. Co się dzieje z innymi postaciami i ZE ÂŚWIATEM, opisuję ja. Nie piszę więc, że nagle, po dwóch minutach od godziny 13, zrobiła się godzina 17. Bo nie dość, że łamiesz zasady, to jeszcze po prostu robisz debilizm. Poza tym, to była wielka rzepa. WIELKA. Wygoogluj sobie jak wygląda normalna rzepa, a potem ją powiększ. Nieważne ile, 10%, 50%, 200%. Chodzi mi o to, że w "kilkanaście sekund" jej nie zjesz. Ja w kilkanaście sekund nie potrafię nawet zjeść jabłka, bo... bo nie. Bo się nie da. MYÂŚL!!
Gaorth jadł rzepę tak szybko, że się nią po prostu zaczął dławić. Stanęła mu w gardle, źle w dodatku pogryziona, nieprzeżuta odpowiednio. Człowiek zaczął robić się czerwony, oddech miał urywany, a po chwili w ogóle już nie mógł oddychać, gdyż przeklęte warzywo stanęło mu całkowicie w gardle. Niespełniony rekrut Bractwa, który nie nadawał się nawet na rekruta właśnie, osunął się powoli na ziemię. Wszechobecna uryna, odchody ludzkie i zwierzęce, a także klejące się błoto uderzyło go z wielką siłą w twarz. Z drugiej strony, od wewnątrz, z głębin jego własnego żołądka, zaczęło coś wzbierać. Niczym fala powodzi, niestrawiona treść chciała uwolnić się, wyrwać na światło dzienne. Konwulsje wstrząsały biednym człowiekiem, który nie mógł ani przełknąć, ani zwymiotować, ani nawet złapać oddechu. Coraz bardziej siny, trzęsący się w błocie, pewnie by umarł, gdyby nie biedny staruszek, od którego ową nieszczęsną rzepę kupił. Złapał Gaortha swoimi kościstymi rękoma, podniósł go i szarpnął mocno od tyłu, wbijając pięść pod mostek. W końcu udało się przemóc blokadę i wszystko wyleciało z ust niedawno mianowanego obywatela Valfden. Po jakiejś minucie odzyskał w pełni świadomość. Zauważył, że jest cały ubrudzony, boli go gardło, twarz, żołądek i tak naprawdę wszystko. Obok siedział handlarz, patrząc z politowaniem na swojego niedawnego klienta.