Nazwa wyprawy:Wschód słońca
Prowadzący wyprawę: Dragosani
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: Bycie Evening
Uczestnicy wyprawy:Evening Antarii
Po ciężkim dniu i jeszcze cięższej, przespanej tylko w połowie nocy, Eve obudziła się rano z podkrążonymi oczami. Jednak nie takie cechy w wyglądzie świadczyły o pewnej zmianie... Bo gdyby ktoś spojrzał na nią z boku, ktoś przypadkowo mijany na ulicy, pomyślałby że jest po prostu zmęczona. Wystarczyłoby, by zażyła drzemki i zjadła kilka owoców z południa wysypy. Tymczasem największa przemiana zaszła w jej sposobie bycia, może w sposobie mówienia i bardziej swobodnego poruszania się.
Zeszła do jadalni na śniadanie przyszykowane przez Safrę. Czekały na nią sery i mięsa, świeże pomidory, jeszcze ciepłe pieczywo i gorąca herbata. Na deser konfitura z porzeczek, a wszystko pięknie podane na porcelanowej zastawie. Na stole leżał nawet jej ulubiony obrus i całość naprawdę zachęcała do spożycia posiłku. Jedak druga kobieta zrozumie inną kobietę bez słów. Wczuje się w sytuację i postara się pomóc. Wie, czego jej najbardziej w danej chwili potrzeba.
Jedzenia!
Zachłanność zdecydowanie nie była cechą Eve, ale te wszystkie przekąski przygotowane przez elfkę wyglądały tak smakowicie, że chciało się zjeść je wszystkie, że inne troski odeszły i nie były już wcale ważne.
Po skończonym śniadaniu, nałożeniu nieco pudru na twarz by zamaskować zmęczenie, i pojawieniu się lekkiego uśmiechu na rumianej twarzy dziewczyny, nikt by nie poznał, że coś było nie tak. No, może po nieozdobionym pierścionkiem palcu, co było oczywiste. Wszystko inne jednak pozostawało niezmienione. Jej zwyczaje, treningi w Bractwie, nauka walki, nie zmienią się jakoś drastycznie. A jej relację z Funerisem można będzie określać jako przyjaźń, bo przecież nie rozstali się jako wrogowie, lecz spokojnie i bez niepotrzebnych kłótni.
Tak więc po sycącym posiłku, doprowadzeniu się do ładu i ubrania w codzienne ciuchy, Eve się... nudziła. Tylko trochę, ale wolała mieć coś do roboty, czymś zająć myśli. Wiedziała, że reszta towarzystwa albo bawi się na ślubie i weselu, albo wypłynęła w poszukiwaniu morskich przygód. Nie obawiała się zatem, że będzie musiała komuś znajomemu wszystko od początku tłumaczyć. Wyszła przed dom i skierowała się przed siebie, czyli chciała minąć park i dom Draga, a potem udać się do centrum. Byle z daleka od Sanktuarium...