Nie dostał odpowiedz, bo nie pytał. Z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk, żadna głoska, spółgłoska czy samogłoska. ÂŻadna nuta, fałszywa czy nie, nie popłynęła z jego gardzieli. Struny głosowe nie napięły się, nie szarpnęły dźwięcznie, nie dały znaku do rozpoczęcia koncertu. Przepona pozostała w tej samej pozycji, nie naciskając na odpowiednie organy, nie wywołując tego charakterystycznego dechu przy mówieniu. Bo Gaorth, najzwyczajniej w świecie, nie odezwał się. ÂŻeby dostać odpowiedź, trzeba zadać pytanie.
Upragnionej karczmy też nie było w miejscu, w którym stał. Musiał pochodzić trochę, oddalić się od cechowej wieży, przy której musiał szukać swojej bestii. Przebył kilka uliczek i stanął przed czymś, co wyglądało na jakiś przybytek, gdzie serwują jadło i napitek. Szyld wyryty nierówno na sękatej desce głosił, że owa flisacka karczma zwie się "Spiepszaj dziadu!". Napisane z błędem, chociaż tego pewnie wielu nie potrafiło zauważyć.