// Mam pierdyliardy pomyslow w glowie i zawsze jak napisze to niestety nie wychodzi. Nie specialnie umiem sie ukrywac.
Krasnolud nagle odbil w bok, poszedl za swoj dom. Szedl chwile minal kilka opuszczonych chat. Gdy byl prawie ze na skraju kolejnej ulicy w bezpiecznej odleglosci od swego domu, wszedl do pewnej opuszczonej chaty, narozlewal dookolo alkoholu ze swojej magicznej manierki, lal po polkach, podlodze, lozku, po wszystkim,schowal ja . W jednej z szafek znalazl zapalki. Odpalil jedna i rzucil na podloge oblana alkoholem. Podloga zaplonela, krasnolud wyszedl z chaty i schowal sie za nia (czyli nie od strony ulicy). Chata z kazda chwila plonela mocniej i mocniej, ludzie z okolicznych ulic przybiegli ogladac przedstawienie, byli jak w transie. Krasnolud bedac za chata, poszedl wzdluz sciany, pod nastepna chate i wzdluz tej nastepnej. Gdy dotarl na koniec ulicy, wedrujac pomiedzy opuszczonymi chatami dostrzegl wlaz. Podszedl do niego, otworzyl, wszedl do srodka i zasunal wieko.
//To jest jedyna dywersja jakiej nauczyl mnie zef.