W Karczmie o takiej porze nie było hucznych zabaw, lecz raczej kulturalne dzienne spotkania w zaciszu wśród delikatnego brzmienia lutni i spożywania wyśmienitych pieczeni czy innych dań. Karczmarz jak zwykle wycierał szklanki przygotowując karczmę i swój asortyment do znacznej ilości gości wieczornych. Nic w tym dziwnego, każdy karczmarz to robił, gdy natłoku zajęć nie było a klientela zajmowała się sobą. Wśród siedzących gości nie rozpoznałeś nikogo, kto mógłby być tobie znany. Mężczyzna grający na lutni nucił też słowa piosenki, lecz nie mogłeś ich zrozumieć, było to na tyle cicho, że nie docierała cała treść do ciebie. Karczmarz spoglądał na ciebie z zaciekawieniem i miłym, serdecznym uśmiechem.