Przy kolejnym rozwidleniu przyświecił sobie pochodnią. Zauważył, że na lewo napotka jedynie ścianę. Nagle usłyszał krzyki. Wbrew pozorom był to dobry znak. Raz, że dotarł do celu, dwa, że córka sołtysa jeszcze żyje. Trzymając pochodnię i tak był na widoku, więc ruszył przed siebie. Jedynie miecz złapał mocniej.