Ksiądz wyszedł na niewielkie wzniesienie podpierając się młotem. Widzisz jak pot ścieka mu po twarzy. Stanął, rozprostował się i wziął głęboki oddech.
- Ludzie słuchajcie!Kilku się obróciło i popatrzyło.
- Co znowu? Czego tym razem chcesz od nas wymagać?Ksiądz oparł młot o nogę i otworzył księgę wiszącą u pasa.
- Powiedzcie mi czemu się tu znaleźliście? Czy nie wiedliście, życia bez celu? Pełnego zepsucia i niegodziwości? Kilku przyznało mu racje smętnie kiwając głowami.
- A więc powiadam wam. To nie tylko wasza wina! Czy nie brakowało w waszym, życiu przewodnika, który by was poprowadził? Czy nie brakowało ręki dobrego Boga, który by was uchronił od tego losu?Ludzie jakby się ożywili.
- Dobrze gada! To nie nasza wina!Ksiądz zagrzmiał podnosząc głos.
- Wasza! Nie szukaliście go! Nie chcieliście go znaleźć chociaż on was szukał!Ludzie skulili się pod jego głosem. Czujesz jak dostajesz gęsiej skórki. Widzisz jak ksiądz nabiera sił. Miałeś nawet wrażenie, że ziemia zadrżała.
- Powiadam wam! Sigmar, bóg-człowiek, jest tym, którego odrzuciliście. To jest wasza ostatnia szansa by chwycić wystawioną do was dłoń. Ale pamiętajcie! Sigmar nie tylko daje, ale i wymaga. Macie, żyć dokładnie tak jak on i ja wam powiemy. Nie mam czasu teraz wdawać się w szczegóły, ale powiadam wam, kto dziś uwierzy, jeszcze dziś będzie ze mną w raju. Kto zaś zamknie swój umysł na pomoc jeszcze wieczność i jeszcze dłużej będzie umierał na tej arenie sam, bez nadziei i pomocy. Bez łaski i wsparcia. Chodzicie za mną a was wybawię! Ksiądz jedną ręką uniósł ciężki topór. Ludzie powtórzyli za nim ten gest wznosząc okrzyki na chwałę Sigmara.
- Złączcie się ze mną w modlitwie do niego by obdarował nas swoja łaską.Ksiądz otworzył księgę i zaczął intonować słowa modlitwy.
Lud silnym głosem zaczął za nim powtarzać. Nie wiesz czy uwierzyli czy po prostu łapią się ostatniej deski ratunku, ale widzisz za to jak pancerz księdza zaczyna jaśnieć. Młot rozświetla się złotym blaskiem.
