Nazwa wyprawy: Pamiętniki zakonnicy
Prowadzący wyprawę: Gordian Morii
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: bycie Eve
Uczestnicy wyprawy: Evening Antarii
W piętrowym domu panny Antarii już od dłuższej chwili słychać chichoty, piski i ciężkie kroki orka. Potem wymieszane śmiechy i głośne rozmowy.
- Krixos! Zostaw! Aaaa, Sarfra, on oszalał! - piszczy roześmiana Narii. Zaraz za nią biegnie ork, łapie ją jakby nic nie ważyła, a potem ją łaskocze tak, że młoda elfka prawie nie może wytrzymać. Wymknęła mu się i szybko pomknęła na górę, próbując schować się w jakiejś szafie albo pod łóżkiem.
- Narii? Nie chowaj się... - Krixos zaczął swe poszukiwania. Zauważył ją, jak schowała się za stołem - Mam cię! - śmieje się ork, lecz w jednej chwili Narii rusza z powrotem na dół po schodach. Ork znów ją dopada i łapie, niby małe dziecko.
Tymczasem Eve zrobiła porządek na swym stoliku. Odsunęła wszystkie materiały i niedokończone odzienia na bok i wyjęła czystą kartkę, pióro i atrament. Trzeba przyznać, że mściciel ostatnio dużo czasu spędzała w swym domu. Nie udzielała się towarzysko, nieczęsto pokazywała się w mieście, nie odwiedzała restauracji czy nawet karczm. Jedynie w Bractwie kontynuowała swą naukę. Trudno stwierdzić, co było powodem tego tymczasowego stanu zawieszenia dziewczyny. Dziś jednak postanowiła wziąć się za coś pożytecznego. Chciała zacząć pisać... pamiętnik. Ostatnio jednak nic ciekawego się nie działo, poza czekającymi zleceniami na szycie, które i tak powierzyła Safrze. Miała plan, by potem upiec ciasteczka imbirowe i poczytać w spokoju ciekawe książki.
A'propos spokoju... Trudno było się skupić, gdy za drzwiami jej służący bawią się w najlepsze. Całkiwicie ignorują przyzwoite normy zachowania, biegają i śmieją się, jakby w domu panny Antarii nie było żadnych zasad dobrego wychowania!
Evening otworzyła powoli drzwi, wyszła ze swojego pokoju.
Krixos zastygł z dłonią na biodrze Narii, młoda elfka zatrzymała się w dziwnej pozie ze zdziwieniem malującym się na twarzy, a Safra goniła ich ze ścierką w ręce, ale pod gniewnym wzrokiem Eve, także stanęła jak wryta.
Nie, Eve wcale nie miała zamiaru ich karać. Nie dziś... Miała całkiem dobry humor. Albo tak sobie tylko wmawiała, Odpowiedziała tylko, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci. Ton głosu miała dość chłodny. Jednakże do jej powrotu podłogi mają lśnić, okna powinny być bez żadnej skazy, a kurze muszą być idealnie starte.
- A nie mówiłam?- wtrąciła się Safra.
Zdając sobie sprawę z tego, że wpis o robieniu ciasteczek i czytaniu książek nie będzie zbytnio ciekawy, Eve postanowiła wyjść na ulice Efehidonu. Już dawno nie robiła tego dla zwykłej przyjemności. Przynajmniej tu, w dzielnicy obywatelskiej, można było pozowlić sobie na spacery w całkiem miłej atmosferze. Wzięła ze sobą krótki sztylet i miecz schowany w skórzanej pochwie, częściowo ukrytej pod nowym płaszczem. Tak wyposażona, wyszła ze swojego domu i skierowała się w stronę rynku w poszukiwaniu inspiracji na pierwszy wpis do pamiętnika...