Ależ to nie był zwykły, skromny, kupiecki namiot jakich wiele, który miał za zadanie dawać jedynie ochronę towarom przed słońcem albo deszczem. Nie był poszargany ani cerowany. Czubek ozdobiony jakąś złotą gwiazdą wystawał wyraźnie ponad inne skromne straganiki i namioty, które go otaczały, na których sprzedający umieszczali "reklamy" wśród łat i poszarganych płacht. Nie sprzedawano też w nim jajek czy drobiu, ani też ziemniaków albo innych tanich szpargałów.
Budowla była owszem, czerwona, ale też ozdobiona motywami roślinnymi przy spodzie, zawijanymi jakby ślimaczkami na samym szczycie; trójkątny dach cały był usłany złotymi gwiazdami (takimi samymi jak ta, która zdobiła jego czubek). I ktoś mógłby pomyśleć, że to jakaś przenośna świątynia nowego boga, sprawiedliwszego niż wszyscy poprzedni razem wzięci, a w środku ktoś opowiada o nim niestworzone lecz zachwycające historie.
Ciężka, droga tkanina była lekko rozsunięta. Stisla przez szparę mógł dojrzeć trzy piękne kobiety, prawie nagie. Odziane były bowiem w przezroczystą, zwiewną tkaninę nieukrywającą niczego. Chichotały one jedna przez drugą, rumieniły się, bawiły razem. Potem na chwilę znikały gdzieś w głębi by znów się pojawić i zachwycić swoimi zgrabnymi ciałkami krasnoluda. Wyglądało to bardzo rozkosznie!
W świetle zachodzącego słońca namiot wyglądał bardzo egzotycznie. Można powiedzieć, że zapraszał każdego lecz...
- Hej!- usłyszał Stisla. Trzy kobiety wydały z siebie odgłos zdziwienia i przerażenia; uciekły gdzieś wgłąb i schowały się. Ze środka wyszli zdecydowanym krokiem dwaj rośli mężczyźni. Silni, pozaznaczani czerwonymi znakami na twarzy, które miały dodać im groźniejszego wyglądu. Tak jakby ich mięśnie, połamane i zrośnięte wiele razy nosy, chłodny wzrok, nie były już same w sobie wystarczająco straszne.
Bez wyjaśnień dopadli do zdziwionego Stisli, wzięli go pod pachy i zanieśli wprost do czerwonego wnętrza. Nic sobie nie robiąc z tego, że krasnolud nawet nie wiedział o co chodzi...
Wnętrze było bogate. Kosztowności leżały na niskich stołach. Były tam porozkładanie pierścienie i drogocenne kamienie. Złoto leżało obok sztućców z tego samego metalu, dalej lustra w wymyślnych ramkach, skrzynie z solidnego ciemnego drewna, pachnidła i proszki w małych miseczkach. W środku unosił się zapach przypraw, ale też olejków raczej rzadko, nawet w stolicy, spotykanych.
Na podłodze leżały dywany, zapewne tak samo drogie jak i cała reszta. Były one pokryte całe pięknymi regularnymi wzorami. Można było od tego dostać oczopląsu!
Mężczyźni postawili Stislę, trzymając go za ramiona, by nigdzie nie uciekł i nie wiercił się zbytnio.