Jedzenie. Gdy zobaczył "suto" zastawiony stół zaburczało mu w brzuchu, a kiszki zaczęły grać wszystkie marsze świata. Do tej pory nie miał czasu ani okazji myśleć o tym, by zaspokoić swe pierwotne potrzeby. Teraz, kiedy nadarzyła się okazja, skorzystał z niej by uzupełnić niedobory wszelkich substancji odżywczych w organizmie. Jego dieta dziś była strasznie uboga, lekkie śniadanie, przekąska po południu i miał nadzieję przygotować sobie dobrą kolację. Na szczęście teraz nie musi męczyć się w kuchni. Co prawda luksusy to nie były, ale jak się nie ma co się lubi. Usiadł przy stoliczku i wziął w dłonie miskę. Uniósł ją do ust i przechylił. Zimna kasza wpływała do jego otworu gębowego, skąd wędrowała przez przełyk do żołądka. A ten miał mocny, jak każdy przedstawiciel jego rasy, więc zatrucie mu nie groziło. Gdy zjadł danie główne przyszedł czas na przyjęcie płynu. Rozwodnione piwo było strasznie niedobre. Gorycz wykrzywiała mu wargi. Dopił połowę i wstał od stołu. Dlaczego nikt porządnie nie karmi swoich żołnierzy, by mieli siły do walki. Jeśli mają problemy żołądkowe, to nic dziwnego skoro jedzą takie marne rzeczy. Ale darowanemu koniowi nie zagląda się pod ogon więc Kermos przestał wybrzydzać i ruszył w dalszą wycieczkę po tych zabudowaniach. Wszyscy prawdopodobnie jeszcze spali. Ale widząc niebo, niestety jeszcze przez kraty, zaraz obudzą się na poranną zbiórkę. Przynajmniej tak robi normalne wojsko, jak jest w tym zamku, sam MG raczy wiedzieć.