Spotkanie Paktu

[Hagmar]

Antykwariat...

[Rodred]

- Macie coś wspólnego.  zażartowałem po czym wyciągnąłem pomiętą kartkę z kieszeni i przeczytałem - "Nie ma miejsca spotkania, jest tylko cel. Celem zaś jest głowa Devristusa." Wcześniej mówił, że niesie mi informacje o miejscu spotkania.

[Dragosani]

- No widzisz. Nie ma tam napisanego nic o zabójstwie - stwierdził Drago. Odszedł od ściany o którą wie opierał i podszedł do stołu, biorąc do ręki runę Aragorna. Duchowi raczej ciężko byłoby ją nieść.
- Kermos, odpocząłeś? Aragorn sugeruję przejść się do antykwariatu, który otworzyli na rynku. Może ta runa okaże się pomocna też dla nas? - Pójście do antykwariatu było kierunkiem dobrym jak każdy inny.

[Hagmar]

Chodźmy, mam dość bycia duchem.

[Rodred]

Po chwili zastanowienia powiedziałem. - Wampirze muszę Ci powiedzieć, że nie spojrzałem na to z tej strony. Może chodzić o jego wiedzę. A w twoim przypadku może np krew jakiegoś przywódcy orków. Ale dobra już się dość wysiedzieliśmy, pogadamy po drodze.   Ruszyłem do drzwi.

[Kermos z Baźin]

Kermos ruszył do wyjścia. Nie pasowała mu opcja wracania kolejne osiem kilometrów do miasta. Bestie i duchy w przeciwieństwie do turdnaszana nie odczuwały zmęczenia. Wziął spod ściany swój kostur i podpierając się nim wyszedł za drzwi. Założył kaptur. W obecnej sytuacji wolał, żeby wzięli go za włóczęgę, niż za żaboluda maga.

[Dragosani]

Dragosani wziął runę Aragorna i także wyszedł.
- Ciekawa teoria,z tym przywódcą, Rodred - stwierdził, gdy już wyszli z chatki. - Heh, ale chyba i tak spotkanie z Mogulem byłoby przydatne. To jeden z lepiej poinformowanych orków na wyspie. W ich, orczych sprawach, rzecz jasna. Tak ogólnie, to raczej średnio.

[Rodred]

- To co, najpierw antykwariat potem Mogul a potem ten elf.

[Mogul]

Biały kruk wylądował na ramieniu wampira. Miał zawieszoną wiadomość na nóżce.

[Dragosani]

Dragosani odpiął list od nóżki. Przy kartce był zawieszony mały rysik na sznurku. Oczekiwano więc odpowiedzi. Wampir szybko przejrzał list. Potem bez słowa chwycił na ów rysik i napisał kilka słów na pustej części kartki. Zwinął list, który na powrót przyczepił do nóżki kroka, po czym wypuścił ptaka.

[Hagmar]

Cóż to?

[Devristus Morii]

Witajcie towarzysze. Nad czym tak debatujecie?

[Dragosani]

- Mogul - Drago odpowiedział Aragornowi. Biały kruk zaś poleciał już w dal. Wampir wiedział, ze ptak znajdzie czerwonego orka. I że znajdzie ich, gdyby miała nadejść odpowiedź. Wtedy zjawił się wskrzeszony Devristus.
- Witaj, Dev. skoro tutaj przybyłeś, to zapewne znasz sprawę. Był u ciebie ten zielonooki mężczyzna - powiedział do przybysza. Ruszył też w końcu. Wszak mieli wrócić do Efehodin.

[Devristus Morii]

Tak znam sprawę i zdaje mi się, że znam jej rozwiązanie. A u Was co powiedział?

[Hagmar]

Powiedz mu o runie.

[Dragosani]

- Aragornowi dał tę runę. - Wampir wyciągnął kamyk i pokazał go Devristusowi. - Niestety Aragorn obecnie ma pewne problemy z noszeniem czegokolwiek. Tam lata, jakbyś chciał wiedzieć. - Wskazał na ducha.
- Ja mam dostarczyć "głowę wściekłego orka". Rodred zaś... hm...  jego "celem" jest twoja głowa. Z tym, ze szczerze wątpimy w to, abyśmy musieli zabijać innych członków Paktu.


//Aruś, zaktualizuj uczestników wyprawy.

[Devristus Morii]

Mamy w Pakcie tylko dwóch orków: Mogula i Raghtara. Rodred ma na celu mnie, ale cel nie istnieje. Jestem tylko środkiem,który pozwoli mu dotrzeć we wskazane miejsce. Jestesmy polaczeni - ja znam miejsce spotkania, zaś Rodred osobę,ktora go zna. Gdyby mnie zabil nie dostalby sie do Paktu.

[Ragthar]

Ork dziwnym przypadkiem spotkał resztę członków Paktu.
-To chyba jakieś zrządzenie losu...

[Dragosani]

Drago uśmiechnął się.
- Mogul ma dostarczyć moją głowę - wyznał to, czego dowiedział się z listu od orka. - Czyli "miejsce" w zna zapewne Raghtar. Zatem ja muszę dostarczyć jego "głowę". We wiadomości nie było wzmianki, że mam go zabijać. Będzie on moim środkiem, podobnie jak ja będę środkiem Mogula. Ani ja, ani Raghtar nie jesteśmy celami. - Wszystko zaczynało się powoli łączyć. Ale czy w odpowiednią kombinację?
I akurat w tym momencie przybył ork. Ale czy wściekły? W sumie każdy ork był trochę wściekły.
- Witaj - powiedział do niego wampir. - Pewnie był u ciebie ten typ?

[Ragthar]

-Owszem. Zielonooki jegomość z cerą niczym żywy trup. Powiedział mi coś, ale to nieco wyrwane z kontekstu. Mówił o miejscu nazwanym na cześć kogoś kto ożył z martwych.