Drago wstrzymał konia. Zerknął na wyciągniętą rękę Rodreda. Zignorował na tę chwile jego słowa. Nagle wyrwał z kabury pistolet i zanim człowiek zareagował, wycelował i wystrzelił. Musiał planować to już wcześniej, gdyż broń była załadowana. Rozległ się huk, z lufy wystrzelił pocisk w kłębach dymu. Kula trafiła tam, gdzie miała trafić, w dłoń Rodreda. Odbiła się od wytrzymałej tkanki i poleciała gdzieś w bok, wbijając się w ziemię. Sam Rodred poczuł niewiele. Ot, lekkie uderzenie, świadczące o dotyku czegoś, lecz nic poza tym. Nie poczuł bólu. Na dłoni nie został nawet najmniejszy ślad uderzenia kuli. Drago płynnie schował broń do kabury. Jego koń tylko lekko drgnął. Był przyzwyczajony do huku.
- Twoja ręka jest teraz niezwykle wytrzymała. Zapamiętaj to, może być to użyteczne w walce - powiedział i ruszył na koniu w dalsza drogę. - Jak znajdziemy po drodze jakieś odpowiednie miejsce, to czemu nie - dopiero teraz odpowiedział na słowa o noclegu.
ÂŻelazny nabój:
46 - 1 = 45