Lucas oczywiście tak uczynił. Zabrał swój ekwpiunek i nakazał babci iść przodem. Czekało go jeszcze około godziny drogi, jednak zbytnio się tym nie przejmował. Zartat jednak okazał się łaskawy i rycerz nie skończył jako pożywienie kanibalki. ÂŚcieżka do wioski wiodła przez las, niestety Tergon jako dość młoda i biedna prowincja, nie mogła sobie pozwolić na budowę porządnych dróg, co Lucas zamierzał oczywiście zmienić. Babcia szła na przedzie bez słowa, znając drogę zapewne na pamięć, rycerz zrozumiał, że zaakceptowała swój los, pewnie nie czuła, że robi coś złego, ale wiedziała jak to się dla niej skończy. Gdzieniegdzie drogę zagradzały obalone pniaki, czy dziury wydeptane przez leśne zwierzęta, ale ogólnie rzecz biorąc cała podróż przebiegała dość spokojnie i sprawnie. Babcia jak na swoje lata miała jeszcze w nogach to coś. Gdy dotarli wreszcie do wioski Lucas przyprowadził kobietę przed oblicze Ptasznika, nadal trzymając ją silną ręką, aby w tym przypadku nie pomyślała czasem o ucieczce. Choć i na to były sposoby.
- Witaj sołtysie, zechesz wysłuchać mej opowieści o tym, co kryje się w cieniu gór?