- Kiedyś, wiele lat temu - podjął Funeris, gdy Evening opowiedziała mu o wszystkim - żył pewien człowiek imieniem Lucjan. Był rycerzem, zupełnie takim jak ty czy ja. Wyznawał podobne wartości, walczył w imię podobnych idei i miał zupełnie ludzkie odruchy i rozterki, zupełnie tak jak my. Zakochał się. Poznał kobietę, która odwzajemniła jego uczucie, która pokochała go równie mocno, co on ją. Był jednak jeden szkopuł. Trwała wojna, ludzie bali się o swoje życia. Jego kraj stał po jednej stronie konfliktu, jej po drugiej, więc dla wszystkich byli zdrajcami, chociaż nigdy nie opowiedzieli się za żadną ze stron, ani nie przyczynili się do niczego, co miało by z tą wojną związek. Wreszcie nasz rycerz dostał wezwanie i stawił się na froncie. Po kilku mniejszych bitwach stało się jasne, że we wrogim zamku przebywa zła siła, która trawi kraj od środka i to ona pcha go do czynienia zła. Prawi rycerze musieli zniszczyć zamek, zrównać go z ziemią. To jednak wiązało się z tym, że należało wybić wszystkich w środku. Także ukochaną rycerza, która schroniła się tam przed wojną. Miał wybór - podążać za miłością i uchronić ukochaną, albo zakończyć od razu rozlew krwi i całą wojnę...