- Ja w sakwie to ledwo na butelczyne bimberku mam, a tyś mi z takim ostrzem wymachiwał, że ino mi się ryczeć chce. No, ale może gdzie taki skarbik sam znajde albo nie! Lepiej sam go wykuje. - zadowolony, że znalazł wyjście z sytuacji.
A może coś zaśpiewamy, kompania z nas marna, ale na dwa głosiki, jakiej pieśni możemy zaryczeć? - uśmiechnął się z proszącym wyrazem twarzy, po czym zaczął nieznacznie jak na krasnoluda, fałszując
- Wśród kniejów i lasów dwóch mędrców przebywało,
Od tego jeżdżenia chędożyć im się zachciało,
Jeden w świecidłach obstawiony,
Drugi mizernie łachmanami opatulony.
Smutek im jednak nie doskwiera,
Gdyż myśl, że komuś dadzą wpierdnicz ich rozwesela. - na koniec dodał - Panieneczki kochają mój bardowy charakterek - - mrugnął do Melkiora prawym okiem, po czym jął wypatrywać w dal jakiegoś domostwa.