- Nie strasz mnie, nie-do-końca-poznany-bycie, bo i ja mam na usługach swoje istoty. Ich ogień dotąd spalił wszystko, czego się dotknął. Nie lekceważ mnie! - Rakbar uniósł się lekko. Przyglądał się istocie zwanej "invuto", ale nie ze strachu lecz ciekawości. Wydawało mu się, że istota z którą rozmawia to jego odpowiednik w innej rasie, również okultysta, zdolny przyzwać lub kontrolować właśnie to. Był zafascynowany tym wszystkim, co widzi. Przestawał żałować, że po tak trudnej i długiej próbie na arcymaga ruszył od razu w kolejną podróż, bez odpoczynku, bez nadrobienia braków we własnym szkoleniu. To więcej, niż mógłby osiagnąć siedząc w wieży. - Rozumiem. To co powiedziałeś, sprawia wrażenie, że nie do końca panujecie nad sytuacją. Nie zabilibyście wszak tylu postronnych. Jak daleko muszę jeszcze iść tym "szlakiem", by dojść wreszcie do celu?