Weszli do jaskini. Pierwszy fragment tunelu, który się w niej znajdował był pogrążony w mroku. Dopiero później, za zakrętem, ork zobaczył sporą grotę, do której ścian przymocowano pochodnie. Pomieszczenie było mniej więcej okrągłe, jego średnica miała promień z dwudziestu metrów i było wysokie na jakieś sześć. Tak na oko. Całkiem spota grota. Po jego przeciwnej stronie względem wejścia znajdowało się podwyższenie, na którym ustawiono coś w rodzaju ołtarza. Ociekał zaschniętą krwią. Za nim stał postument, na którym to stało popiersie jakiejś plugawej istoty, jakby demona. Na szyi popiersia zawieszony był jakiś amulet. Surowy kawałek stali. Okrągły o średnicy jakiś dziesięciu centymetrów. Na samym środku znajdował się niebieski klejnot, który zdawał się lśnić wewnętrznym blaskiem. Wokół niego widniał grawer przedstawiający jakieś zawijasy. Coś jakby.ozdobny motyw ludów żyjących na mroźnych obszarach. Sala nie była pusta. Na całej jej długości, przed ołtarzem znajdowało się około dziesięciu zakapturzonych ludzi. Klęczeli i coś tam szeptali w stronę ołtarza. Nie było ław, ani siedzisk, podłoże było gładkie. Przy ołtarzu, z obu jego storn, Mogul zobaczył dwie duże postacie. Poznał je natychmiast. Nocna Straż. Z groty wychodziły także dwa inne korytarze.
- Oto i nasze Sanktuarium, bracie. Nasz mistrz zaraz powinien się zjawić. Wtedy odbędzie się ceremonia, po niej zaś będziesz mógł z nim porozmawiać - powiedział przewodnik.