Tymczasem u Butcha...
Niziołek przechadzał się właśnie wśród rzeźni i innych zakładów, które produkują i przetwarzają mięso. Oglądał wszystkich po kolei, targował się, sprawdzał asortyment i w ogóle robił to, co taki kontroler jakości będzie robił za dwa tysiące lat w innym świecie. Ostatecznie wybrał zakład Manny'ego Horvitza, bogatego kupca zajmującego się właśnie rzeźniami i przetwórstwem mięsnym. Niziołek ugadał się z nim na dostawę dużej ilości pieczeni, kiełbas, szynek, smalcu ze skwarkami i, przede wszystkim, bigosu. Zapłacił 500 grzywien, podziękował i zakomenderował, że wszystko ma być przyniesione przed siódmą wieczorem na rynek. Niziołek ruszył więc do piekarni.
Tymczasem u Funerisa...
Funeris odwiedził właśnie sklep lalkarza. Spotkał tam przemiłego starszego jegomościa, który narzekał, że brakuje mu zbytu na zabawki, bo nikt nie chce ich w tym okresie kupować. Dzieci się dużo nie rodzi, a jemu przydałoby się jakieś takie święto ogólnovalfdeńskie, podczas którego mógłby sprzedawać sporo zabawek.
- Idea jest prosta. Potrzebuję wszystkie zabawki, jakie masz panie na stanie. Ile tego jest?
- Ale... wszystkie? - zdziwił się lalkarz. Zajrzał do magazynu, pościągał wszystko z półek. - Mam towaru na jakieś 1000 grzywien, dobry panie. Toż to przecież kupa pieniędzy. Po co Ci aż tyle, szlachetny? - Z jednej strony nieopisana radość, że wreszcie znajdzie zbyt, z drugiej zaś troska o barona, który miał jakiś szalony pomysł do którego potrzebował tylu zabawek.
- To nic, cena nie gra roli. Biorę wszystko. Za parę godzin ktoś się po nie zgłosi, oto zaś Twoje pieniądze. Przybądź o siódmej wieczorem na rynek miejski, nie pożałujesz. Weź rodzinę i znajomych.
Tymczasem u Aragorna...
- Ależ oczywiście, panie, oczywiście! - powiedział karczmarz, biorąc grzywny i wydając odpowiednie rozporządzenia swoim pachołkom.
//Budżet świąteczny: 3000 - 1000 - 500 - 220 = 1280 grzywien.